„Rozdziewiczony” Rafał ;-)

20 lipca 2020

Nareszcie się udało 😉 Najpierw Rafał poleciał do USA, aby ukończyć triathlon, to pogoda nakazał orgom odwołać pływanie.

Potem trener zrobił zawody… bez pływania…

No ale co sie odwlecze… Rafał ukończył swój pierwszy TRI z pływaniem. Wczoraj, w Bełchatowie. Oto jego relacja:

Od 2 miesięcy ciągle słyszałem „Rafał na prezydenta”, trochę to przesada, ale postanowiłem zrobić coś równie ambitnego i wreszcie przeżyć triatlon, który będzie zawierał pływanie. Tak więc 19 lipca pojawiłem się w Bełchatowie w przemiłym towarzystwie Jo Spułki i Marcina Masłowskiego. Pogoda dobra, woda dobra, tylko pomysł, żeby wchodzić na Rysy 4 dni przed zawodami nie był już taki dobry. Postawiłem sobie za cel, z honorem skończyć (bez zatrzymania i wymiotów) i też udało się tak to załatwić.Jedną z rzeczy, która mnie zaskoczyła to było pływanie. Start był z wody i tak powolnie do tej wody wchodziłem, że jak już usłyszałem odliczanie to zacząłem walczyć z Garminem, żeby włączyć funkcję Triatlon. Trochę mnie to zastopowało, ale nic płyniemy. Nie było ataków paniki, ucisku na klatę i tym podobnych efektów specjalnych. Natomiast cały czas słyszałem głosy i czułem zapach benzyny. Po połowie dystansu zorientowałem się, że płynę praktycznie na końcu i obok jest ekipa ratowników, stąd głosy i zapach benzyny. Myślę, że podziwiali technikę i czerpali z Ludwikowego stylu. Muszę przyznać, że dużo w swojej głowie musiałem zrobić, żeby się nie przejmować, że jestem w końcówce pływania. Pocieszeniem było to, że wyprzedziłem gościa, który płynął na grzbiecie i parę osób, które dzień wcześniej na weselu założyło się, że wezmą udział w triatlonie. T1 poszło wolno, bo trzeba było wszystko spakować do torby, poza tym szybkie siku itp. Na rowerze czuć było zmęczenie nóg, ale wrażeń dostarczyła zawodniczka z numerem 3?? ;-), która przez pół dystansu się ze mną ścigała. Przyjemnie było patrzeć na jej zgrabne pośladki, ale jeszcze przyjemniej było ją wyprzedzać. Bieg w zasadzie miał być formalnością, ale tym razem zmusiłem się, żeby biec wolno pierwsze 4 kilometry i dzięki temu tym razem obyło się bez zatrzymywania. 

Podsumowując, radość jest, ale strata ponad 1 godziny do prowadzących w rankingu pokazuje, że jest dużo roboty do zrobienia. W sumie to fajnie, bo planuję bawić się w triatlon przez kolejne kilkadziesiąt lat, więc jest czas.